Tatry są najwyższym pasmem w całym łańcuchu Karpat wyznaczającym naturalną granicę między Polską a Słowacją. Złożona etymologia i niejednoznaczne według językoznawców pochodzenie nazwy tego górskiego obszaru wpisuje się doskonale w ich majestatyczność i wrażenie jakie wywierają zarówno oglądane z bliska jak i podziwiane w szerokiej panoramie z daleka.
Nieprzypadkowo to o nich rozmawialiśmy już dawno temu jako o celu jednej z kolejnych wypraw w ramach Rowerowych Kolaży. Zachwyceni i zainspirowani wysokimi górami po wyjeździe nad Gardę w ubiegłym roku podjęliśmy decyzję, by w 2023 roku okrążyć właśnie Tatry. Do wyjazdu zgłosiło się 24 chętnych jednak z różnych powodów ostatecznie na trasie było nas 21: Mariusz Bigos, Tomek Fliger, Waldek Gadecki, Marcin Głodowski, Sebastian Jarmużek, Michał Kaczmarek, Łukasz Kaczmarek, Łukasz Kaniewski, Dominik Kędzierski, Błażej Komorski, Szymon Kowalewicz, Przemek Krajewski, Krzysztof Majewski, Jarosław Misiewicz, Maciej Nizio, Dawid Nowak, Karol Pściuk, Przemek Stefaniak, Sebastian Szymanek, Marcin Taberski, Aleksander Zaporowski. Sławek Kolanoś, Marcin Gorący i Michał Prędki nie mogli uczestniczyć w imprezie ale dopingowali nas na bieżąco przez media społecznościowe i wiadomościami na współdzielonej grupie w komunikatorze.
Na etapie planowania zdecydowaliśmy, że tym razem z Pniew na start przemieścimy się swoimi osobowymi autami, co da nam nieco większą niezależność i swobodę.
Całością przygotowań kierował – jak co roku – nasz niezawodny wiceprezes Karol. Maciej, Przemek, Szymon i Tomek pomogli przy organizacji noclegów. Już w marcu mieliśmy wszystko gotowe. Czekaliśmy tylko na okolicznościowe ciuchy. Jedyną niewiadomą pozostawała pogoda.
W internecie jest kilka wersji Szlaku Wokół Tatr. Znaczna część tras i wariantów przebiega po ścieżkach rowerowych lub małouczęszczanych drogach publicznych. Droga jaką przygotował Karol i rozłożenie kilometrów na poszczególne dni od początku wyglądały bardzo optymalne i ciekawe.
W Nowym Targu pojawiliśmy się we wtorek, 23 maja o godzinie 5 rano, gdzie przywitała nas słoneczna aura. Nasze auta zaparkowaliśmy pod Hotelem Ibis Style i od szlaku Velo Dunajec rozpoczęliśmy naszą przygodę. Po przejeździe północnym brzegiem Jeziora Czorsztyńskiego dotarliśmy do Sromowców Niżnych u podnóża Trzech Koron i tam przekroczyliśmy granicę ze Słowacją. W tym miejscu też powoli zaczęliśmy poznawać prawdziwy smak tatrzańskich podjazdów i na szczęście – również zjazdów. Ostatni odcinek tego dni, dojazd do Zdziaru, to kilkunastokilometrowy podjazd, który solidnie zmęczył nas przed snem.
Drugi dzień mieliśmy kręcić kilometry już w komplecie – wieczorem poprzedniego dnia dotarli Mariusz i Błażej, którym obowiązki zawodowe nie pozwoliły na udział w wyprawie od początku. Problem techniczny pojawił się niestety w rowerze Dominika ale była duża szansa, że uda się go rozwiązać w ciągu dnia i autem, którym przybyła brakująca dwójka przemieścić się na kolejny nocleg. Środa okazała się jedynym przekropnym dniem całej wyprawy. Część z nas moment najbardziej obfitych opadów przeczekała w kawiarni a druga – w magistracie miasteczka Spiška Bela, gdzie miejscowi urzędnicy nie szczędzili serdeczności by ugościć strudzonych wędrowców. Dalszy przejazd, do Popradu odbywał się w słabnącym deszczu a słońce, które pojawiło się w porze obiadowej chowało się potem przed nami już tylko na noc. Na spanie dotarliśmy do Vysokich Tatr u podnóża Łomnickiego Szczytu, drugiego co do wielkości w całych Tatrach.
Czwartek o poranku zakładał blisko 20-kilometrowy, względnie łagodny podjazd aż do Štrbské Pleso, drugiego co wielkości jeziora na Słowacji, położonego na wysokości 1346 m n.p.m. Dominik jechał z nami z powrotem a Błażej w roli samochodu serwisowego wspomagał nas na trasie. Po zjeździe znad jeziora zatrzymaliśmy się za Tatranską Strbą, by nacieszyć oczy przepiękną panoramą Tatr. Droga do noclegu w Liptovskim Mikulaszu w dużym uproszczeniu wiodła raczej w dół i przebiegała między innymi przez Park Narodowy Niżne Tatry. Ten dzień był też zdecydowanie rekordowym, jeśli chodzi o liczbę usterek. Przy tych poważniejszych jak uszkodzone łożysko w piaście czy zerwany łańcuch niezastąpione okazało się doświadczenie i umiejętności Przemka Stefaniaka.
W każdym z naszych noclegów mieliśmy możliwość by pysznie zjeść. Nie inaczej było w Maladinovo w Liptovskim Mikulaszu. Choć na kolację dotarliśmy późno, tuż przed zamknięciem kuchni to jeszcze czekała na nas obsługa, która wzmocniła nas po 90 kilometrach jazdy. Również w piątkową trasę ruszyliśmy dobrze nakarmieni. Smaczna jajecznica, wędliny i sery, warzywa i owoce – niczego nie zabrakło także tutaj. Po takim początku dnia można było ruszyć pod górę. Obowiązkowa wspólna fotka, tym razem nad Liptovską Marą i w drogę do Orawskiego Podzamcza. To tam czekała na nas atrakcja dnia – XIII-wieczna wielopoziomowa warownia, której najwyższy punkt mieści się 112 metrów powyżej płynącej obok Orawy. Trasa podobnym jak poprzednio dystansie kończyła się w Vitanovej, tuż przy polskiej granicy.
Ostatni odcinek zapowiadał się jako dość niewymagający, ale sobotę po wjeździe do Polski rozpoczęliśmy od zdobycia Gubałówki. Wymagało to „wdrapania” kilkaset metrów do góry. Widok na zazielenioną dolinę z Zakopanem i na Tatry od „naszej” strony wynagrodził wszelkie trudy. Powoli zbliżaliśmy się do zamknięcia naszej pętli. Na zakończenie podjechaliśmy pod Wielką Krokiew, gdzie mogliśmy spojrzeć na stolicę sportów zimowych z perspektywy Piotra Żyły i Dawida Stocha i zjeść ostatni posiłek przez metą całej imprezy.
Powrót do hotelu w Nowym Targu był czystą przyjemnością. Wracaliśmy między innymi ponownie Velo Dunajec a na ostatnim odcinku – przez Rezerwat „Bór nad Czerwonem”. Na mecie nasze rowery przeszły kąpiel na myjni samoobsługowej i udały się na zasłużony odpoczynek mając w perspektywie, że następnego dnia to one będą wożone a nie odwrotnie.
Liczniki zatrzymały się na 410 kilometrach w ciągu 5 dni jazdy ciesząc się pogodą jak na zamówienie. Rowerowe Kolaże trwają już de facto 10 lat. Przebyliśmy razem tysiące kilometrów, odwiedziliśmy kilkanaście województw, kilka krajów, zobaczyliśmy mnóstwo nowych miejsc. Wszystkim od początku koordynuje nasz wiceprezes Karol Pściuk, który po raz kolejny zasłużył na duże brawa, bo wydarzenie nie ma sobie równych.
Ogromne podziękowania kierujemy też do szerokiego grona osób, firm i podmiotów wspierających nasze działania, nie tylko te związane z Kolażami:
Elistorcar Transport i Spedycja Jarosław Woźniak
Postęp Sp z o o
Marconi Marcin Wylegała
Opona Serwis
Dromac Maciej Dobrowolski
Ekologia System
Brosso Pasze Sp. z o o
EkoLogi Team
Przedsiębiorstwo Wielobranżowe Michorzewo
grandcompany.pl
Miasto Pniewy
Zbrojenia Pazderski
Michał Chrustek
Bartosz Wachowiak
Janpol AUTO Pniewy Stacja Kontroli Pojazdów/auto Myjnia
Tim-Tech
POLTRANS Dziamski
Waldemar Łuczak Kuślin
STOLWIL Grońsko
ZUH Nova Sp. z o.o.
MABA PROJEKT
Olandia
Małgorzata Perz
Jacek Jarnut
Agnieszka Górczyńska
Romana Królikiewicz-Noak
Regatta Hotel Restauracja Spa
Bez Waszej otwartości i życzliwości byłoby nam trudno organizować wydarzenia o takim rozmachu i zasięgu. Jeszcze raz – każdemu z osobna i wszystkim razem: WIELKIE DZIĘKI.
Zamykamy tę edycję z całą masą wspomnień w naszych głowach. Nie udało się jeszcze dojść do wspólnego mianownika, jeśli chodzi o cel przyszłorocznej wyprawy. Na szczęście, po drodze jest jeszcze mnóstwo rowerowych wydarzeń i nie skupimy się tylko na takich dyskusjach. Czas spędzony wspólnie na pewno zaowocuje kolejnym niesamowitym pomysłem. Bo jak widać – niemożliwe nie istnieje.